Postanowiłam zamówić glossybox i dowiedzieć się trochę więcej o co chodzi z tymi pudełeczkami, które są zamawiane przez dziewczyny w wielu już krajach. Polega to mniej więcej na tym, że raz w miesiącu jest nowe pudełko glossybox, w którym znajduje się 5 kosmetyków, a cały myk polega na tym, że to jest niespodzianka i dopiero po otwarciu pudełka wiadomo co znajduje się w środku.
W tym miesiącu kosmetyki glossybox zapakowane zostały nie w pudełko, ale w kosmetyczkę (ja wykorzystam ją jako organizer do torebki). W marcowym glossybox oprócz ślicznie wydanego małego przewodnika znajdowały się następujące kosmetyki:
- błyszczyk w kredce „Jelly Pong Pong” (pełnowymiarowym produkt o wartości 60 zł) wypróbowałam i jestem nim zachwycona;
- płyn micelarny „Lierac” do demakijażu twarzy i oczu o pojemności 50 ml w sam raz przyda się na wakacyjny wyjazd;
- „Artego” – jedna ampułka preparatu odbudowującego włosy – już nie mogę się doczekać, aby go wypróbować;)
- „Clarena” – krem nawilżający do twarzy o pojemności 30 ml (pełny produkt 50 ml kosztuje 84 zł) z przyjemnością go przetestuje;
oraz balsam Pink Chiffon – pełnowymiarowy produkt o pięknym zapachu czerwonej gruszki, orchidei, wanilii.
Podsumowując zawartość marcowego glossyboxa jestem bardzo zadowolona i już nie mogę się doczekać kwietniowego pudełeczka i jestem ciekawa jaka będzie jego zawartość.
PS. Zazwyczaj maluje usta kolorem nude, ale ta kredka w kolorze czerwonym jest tak przyjemna w aplikowaniu i w użytkowaniu, że na wiosnę postanowiłam zmienić przyzwyczajenia makijażowe. Planuje czarne kreski na górnej powiece, mocno wytuszowane rzęsy i właśnie czerwone usta, a do tego granatowe dżinsy rurki, podkoszulek w biało – czarne pasy, czarną skórkową ramoneskę i może jakieś perły i czarne baleriny – coś w stylu współczesnej Audrey Hepburn, którą ubóstwiam.